-Sharon?
-Oh, hej
przyjacielu ! – wybełkotała blondynka patrząc na chłopaka nieprzytomnym
wzrokiem.
-Co ty tu
robisz? Nie powinnaś być w domu, na lekcjach czy gdziekolwiek?- dziewczyna
zachichotała głośno i poprosiła barmana o kolejną kolejkę.
- Wiesz,
słońce. Czasy się zmieniły, a Eric to podła sójka!
- Sójka?
- Szuja, do
cholery! Głuchy jesteś czy co? – niebieskooka spojrzała na szatyna po czym duszkiem wypiła
alkohol. – Tak, w ogóle Eric prawie mnie
zgwałcił. Rozumiesz to? – zaśmiała się przechylając się na krześle. Chłopak
złapał krzesło Sharon i spojrzał w stronę kolegów wzrokiem z kategorii „następnym
razem pogadamy”.
- Wiesz,
Shar chyba powinniśmy pojechać do domu, tam wszystko mi wytłumaczysz. Choć
skarbie – powiedział, a potem wziął swoją przyjaciółkę za rękę i pokierował w
stronę wyjścia.
Chłodne
powietrze owiało ich ciała, ciemna blondynka uśmiechnęła się lekko i wsiadła do samochodu
bruneta.
-Więc gdzie
mieszkasz? – spytał się chłopak, wyjeżdżając z parkingu.
- Nie chcę
jechać do mojej willi . Maria będzie na mnie wściekła. Ominęłam kolacje z Choel’em,
nie byłam u fryzjera i kosmetyczki i bla bla bla.
- Czyli
jedziemy do mnie?- spytał się szatyn z łobuzerskim uśmiechem. Dziewczyna
jedynie kiwnęła głową i dotknęła ręką uda chłopaka nie daleko od jego kolegi.
Brązowooki spiął się i zacisnął mocniej ręce na kierownicy. Natomiast
blondynka, jakby nigdy nic sunęła ręką coraz bliżej jego krocza. Szatyn starał
się zatrzymać jęki które chciały wydostać się z jego ust, nerwowo poprawił się
na siedzeniu. Jednak tak czy owak jego koleżka coraz bardziej stawał. Uratowało
go dojechanie pod mały, dość zniszczony blok.
Szybko wysiadł z auta, a potem czekał na Sharon. Blondynka spokojnym
krokiem, trochę chwiejnym wyszła z samochodu i kierowała się w stronę bruneta.
On natomiast nie zważając już na nią zamknął jego cacko i pobiegł do
mieszkania. Niebieskooka próbowała go dogonić, co trwało dość długo.
Dom chłopaka był ładnie urządzony, jednak ją
to nie obchodziło. Szukała wzrokiem „swojego słoneczka”, co zajęło jej krócej
niż dotarcie do budynku. Podeszła do niego kręcąc biodrami. Szatyn nie wytrzymując napięcia podszedł do
niej i pchnął ją brutalnie na ścianę, po czym zachłannie wbił się w jej usta.
Przez pocałunek przekazywali sobie jak mocno tego pragnęli. W tamtym momencie
łączyło ich tylko pożądanie. Brunet, zjechał rękoma na pupę blondynki. Ta rozumiejąc
jego gest podskoczyła, a chłopak podniósł ją. Ich ciała były coraz bliżej, z
wielką prędkością ocierali się o siebie.
Sharon zjechała pocałunkami na szyję chłopak robiąc mu małe malinki. W
mieszkaniu można było usłyszeć jedynie ich przyśpieszone oddechy i głośne
jęki. Małymi kroczkami kierowali się na
kanapę.
Chłopak
całował dekolt dziewczyny, wiedział, że nie może uprawiać z nią seksu. Jednak
teraz nie potrafił się od niej oderwać.
Dziewczyna była bardzo seksowna i wiła się pod nim coraz jęcząc. Co raz brutalnie ocierali się o siebie. Blondynka miała zaraz dojść, co bardziej
podniecało szatyna. Jednak nie chciał jej stracić, opinia dziewczyny nie
polepszała niczego więc postanowił, że gdy on i ona dojdzie po prostu to
skończy i pójdzie do pokoju.
Gdy
skończyli uprawiać suchy seks, brązowooki dał jej ostatni pocałunek i szepcząc „Dobranoc”
poszedł do pokoju. Ciemna blondynka była
zmęczona więc ułożyła się wygodnie i szybko zasnęła.
Rano
Jasne
promienie słońca przedostawały się przez zasłony w salonie. Głowa dziewczyny
bolała niemiłosiernie. Wolno podniosła się na łokciach i rozejrzała się po
domu. Nie pamiętała jak się tu znalazła i tym bardziej co tutaj robiło. Jedyne
co miała w pamięci to to, że upijała smutki w Bar Center. Później była już
tylko pustka. Blondynka rozejrzała się
po pomieszczeniu i powoli ( żeby nie przyswoić sobie większego bólu ) wstała z
kanapy. Kierowała się w stronę kuchni którą widziała wcześniej kątem oka. Z
salonu widziała jedynie lodówkę, ale tak czy owak nawet w tym stanie domyśliła
się co to za pomieszczenie. Niebieskooka weszła do kuchni i pierwsze co
zauważyła to nakryty już stół z dwoma talerzami. Nałożone były na nich pysznie
wyglądające i pachnące naleśniki. Dopiero później zauważyła, że na jednym
krześle siedzi jej „nieznajomy przyjaciel”.
-Hej –
mruknęła po czym usiadła na krześle zabierając się za konsumowanie pożywienia. –
Czy mógłbyś mi powiedzieć co tu robię?
- Nic
wielkiego – zachichotał brunet. – Uratowałem Cię przed zapiciem się wódką czy
cokolwiek to było.
- Dzięki –
powiedziała dziewczyna z lekkim uśmiechem. Wtedy do głowy wpadł jej jeden
pomysł. Nie wiedziała czy przypadkiem przez to nie wywali ją z domu, jednak
miała straszny problem w myślach. Nie potrafiła znaleźć nowych nazw dla owego
chłopaka. – Mmm, przyjacielu?
- Tak? –
powiedział chłopak jedząc swojego naleśnika.
-Jak masz na
imię? – spytała się blondynka, dłubiąc widelcem w jedzeniu. Nastała kilku
sekundowa cisza. Dziewczyna nie wiedziała co się teraz stanie. Czy dostanie
odpowiedź, czy może zostanie wywalona na zbity pysk? W jej głowie postawały co
raz nowe scenariusze, a cisza robiła się coraz bardziej niezręczna. Przerwał ją
cichy kaszel.
-Jason –
mruknął.
- Ładnie
imię – zaśmiała się perliście blondynka wstając od stołu wraz z talerzem.
Odstawiła go do zlewu i podeszła do Jason’a. Mocno go przytuliła i powiedziała
:
- Dziękuje,
że mi powiedziałeś. W Twoim przypadku to dużo dla mnie znaczy.
Chłopak
jedynie mruknął coś pod nosem, a niebieskooka poszła do holu. Nałożyła na
siebie cienką kurtkę, a później włożyła buty.
Pożegnała się jeszcze z Jason’em i wyszła z mieszkania. Tanecznym
krokiem wyszła z klatki i z wielkim uśmiech na twarzy kierowała się w stronę
piekła. Nie obchodziło ją w tym momencie, że jej matka będzie się na nią drzeć.
Nie obchodziło ją także to, że zapewne dostanie jakąś karę z „katalogu” ojca. W
tym momencie cieszyła się, że dowiedziała się jak ( dotychczas ) najważniejsza
dla niej osoba ma na imię. I na razie wolałaby żeby ten dzień skończył się na
tak wspaniałym wydarzeniu, wiedziała jednak, że to dopiero początek.
Przepraszam,
że rozdział jest krótki. I to bardzo, jednak były święta ( które przy okazji
mam nadzieje, że wspaniale spędziliście ;* ) i nie miałam za bardzo czasu
napisać rozdział. Jeździłam do dziadków i musiałam sprzątać z mamą cały
dom. Pisałam ten rozdział dzisiaj i na
tym momencie skończyłam bo nie chciałam was zawieźć jak to było na pierwszym
blogu. Postarałam się o moment z Jason’em i Sharon. Ogólnie cały ten rozdział
jest tylko z nimi więc to coś w stylu wynagrodzenia za to że jest taki krótki.
Sprawdzać błędów nie sprawdzałam za co przepraszam jednak nie będę później na internecię i nie mogłam
bym go dodać. Dziękuje za komentarze i do zobaczenia