środa, 9 kwietnia 2014

Chapter 1


     Zimny powiew wiatru otulał twarz drobnej blondynki. Dziewczyna kierowała się w stronę parku gdzie zazwyczaj siedziała wraz z tajemniczym chłopakiem. Miała nadzieje, że on nadal tam siedzi gdyż ona spóźniała się już 10 minut. Maria ( jej rodzicielka ) zatrzymała ją przed wyjściem, gdyż chciała omówić bal karnawałowy własnej córki. Kobieta uwielbiała mieć nad wszystkim kontrole.
Dziewczyna powoli zbliżała się do celu kiedy ktoś zasłonił jej oczy.
-Nie ładnie jest się spóźniać…-wymruczał młody szatyn zdejmując ręce z jej twarzy.
-Przepraszam, moja matka chciała omówić sprawy balu – mruknęła ze smutnym uśmiechem patrząc się na bruneta.
-Oh, no tak pamiętam. Twoja mama nadal chcę żeby poszedł z tobą Choel? – spytał się chłopak zaciskając ręcę ze złości. Nigdy nie lubił Choel’a zawsze uważał go za samoluba, który lubił wykorzystywać dziewczyny. Oczywiście on nie był lepszy, uprawiał seks z dziewczynami na jedną noc, upijał się i brał narkotyki, no i oczywiście brał udział w licznych bójkach. Jednak zawsze gdy wspominała o nim dziewczyna miał jeszcze większą ochotę coś mu zrobić.
- Tak, wiesz przecież że jeśli się na czymś uprze to zrobi wszystko żeby się tak stało – westchnęła blondynka kierując się w stronę ich ławki. – Może opowiesz mi co robiłeś przez cały tydzień, kolego?
- Dzięki za zmianę tematu Sharon. Co robiłem? To co zawsze, wczoraj Celaya się na mnie uwzięła i chodziła wszędzie gdzie ja, rozumiesz to? Głupia suka…- sapnął chłopak przyglądając się swojej znajomej. – A co u ciebie?
- Kaltain robiła wszystko żeby rodzice dali mi jakąś karę. Natomiast w szkole to co zawsze Eric znowu zaciągnął mnie do męskiego kibla, a ja jak zwykle się poddałam. Candy i Charlotte starały się zniszczyć życie kujonów w naszej budzie… i to chyba wszystko.
Chłopak widząc niezadowoloną minę blondynki  przytulił ją do siebie i pogłaskał po główce szepcząc miłe słówka. Po chwili wziął dziewczynę za rękę i zaprowadził ją do drzewa.
-Pamiętasz? – spytał się brunet wskazując palcem na wyryty w drzewie napis. – Musisz być silna skarbie, nie daj się pokonać tym szmatom.
Sharon spojrzała w stronę napisu, lekko się uśmiechnęła i dotknęła kory wielkiego dębu.  Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Odwróciła się w stronę szatyna i mocno go przytuliła. Zimny wiatr zawiał w jej plecy. Dookoła nich nie było ani żywej duszy.  
-Dziękuje Ci -szepnęła przytulona do jego torsu.
-Nie ma za co.

Następnego dnia ona i jej siostra Kaltain kierowały się do szkoły.  Od wyjścia z domu Kalt cały czas wyzywała blondynkę od najgorszych.
- Wiesz co Sharon, jesteś zwykłą dziwką. Z kim będziesz się dzisiaj pieprzyć? Eric, Josh, a może Steve? – zapytała się brunetka, po czym wybuchła  gromkim śmiechem.
Jednak Sharon nie zwracała  na siostrę nawet grama uwagi. Była za bardzo zamyślona. Nadal męczyło ją to że nie zna imienia tajemniczego chłopaka. W sumie mogłaby się normalnie zapytać jednak po ostatnim wydarzeniu bała się to zrobić.

*Flashback*
-Wiesz co? To śmieszne znam Cię już kilka miesięcy czy coś takiego, a nadal nie znam twojego imienia – zaśmiała się blondynka patrząc na chłopaka swoimi niebieskimi oczami.
-Spieprzaj.
-Co? – zdziwiła się dziewczyna.
- Idź sobie stąd kurwa! – wrzasnął szatyn spychając Sharon z ławki.
*End Flashback*

Dziewczyna nawet nie zauważyła, że już jest przed szkołą. Na sobie miała normalny biały T-shirt i czarne rurki, przez co większość osób dziwnie na nią patrzyło. W sumie nawet się nie dziwiła, bo zazwyczaj nosiła wyzywające ubrania, a dziś? Ma tylko zwykły T-shirt, który łatwo kupić w Lumpeksie.  Pewna siebie szła przez korytarz wypełniony ludźmi. Jej „przyjaciółki” szły za nią obrzucając kujony i według nich brzydkie osoby wrogimi spojrzeniami. Sharon rozglądała się na boki. Nie chciała spotkać dzisiaj żadnego z chłopaków. Wiedziała, że się podda i znowu będą mogli ją wykorzystać. Z rozmyślania wyrwał ją upadek na podłogę.
-Przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam! – zawołała dziewczyna podająca rękę blondynce. W oczach brunetki można było dostrzec strach. Natomiast w  oczach Sharon można było dostrzec iskierki gniewu.
-Uważaj jak chodzisz szmato– warknęła, podnosząc się z podłogi.
-J-ja przepraszam, naprawdę nie chciałam! - wyjąkała dziewczyna.
-Gówno mnie obchodzą twoje przeprosiny. Ktoś powinien nauczyć cię chodzić – powiedziała blondynka popychając brunetkę na podłogę.
Świta Sharon zaśmiała się, po czym jakby nigdy nic odeszła z miejsca wydarzeń. Russo jeszcze przez chwile stała nad  klęczącą dziewczyną, a później  z uśmiechem na twarzy poszła pod sale od matematyki.
***

       Ciemna blondynka siedziała na kanapie w swoim domu oglądając nudne seriale w telewizji. W pewnym momencie zachciało jej się pójść na spacer. Wstała z siedzenia i skierowała się do pokoju. Kiedy była już na drugim piętrze i przechodziła obok „raju”  swojej siostry usłyszała ciche pojękiwanie. Ciekawa Sharon podeszła bliżej drzwi przystawiając do nich ucho.  Nagle jęki ucichły, a drzwi otworzyły się na oścież, przez co dziewczyna wpadła do pokoju Kaltain ( która nawiasem mówiąc, była nieźle rozczochrana ).

- Co ty tu robisz kurwa?!
______________________________________

Jak sądzicie co odpowie Sharon? 

Co do rozdziału sądzę, że wyszedł mi nawet nawet. Coś się dzieje i jest średniej długości xD.  Jednak chciałam Wam moi czytelnicy coś napisać. Wiem, że może to nie których nie obchodzić ale chciałabym się wygadać XD. Byłam dzisiaj z najką na omegle i przez mili sekundy widziałyśmy Nialla Horana! Niestety nie pogadałyśmy z nim gdyż On od razu się rozłączył, a ja i moja przyjaciółka dopiero wtedy "obudziłyśmy" się i zaczęłyśmy na to reagować. 
Miłego dnia życzy Jula <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz