środa, 23 kwietnia 2014

Chapter 3

-Sharon?
-Oh, hej przyjacielu ! – wybełkotała blondynka patrząc na chłopaka nieprzytomnym wzrokiem.
-Co ty tu robisz? Nie powinnaś być w domu, na lekcjach czy gdziekolwiek?- dziewczyna zachichotała głośno i poprosiła barmana o kolejną kolejkę.
- Wiesz, słońce. Czasy się zmieniły, a Eric to podła sójka!
- Sójka?
- Szuja, do cholery! Głuchy jesteś czy co? – niebieskooka spojrzała  na szatyna po czym duszkiem wypiła alkohol.  – Tak, w ogóle Eric prawie mnie zgwałcił. Rozumiesz to? – zaśmiała się przechylając się na krześle. Chłopak złapał krzesło Sharon i spojrzał w stronę kolegów wzrokiem z kategorii „następnym razem pogadamy”.  
- Wiesz, Shar chyba powinniśmy pojechać do domu, tam wszystko mi wytłumaczysz. Choć skarbie – powiedział, a potem wziął swoją przyjaciółkę za rękę i pokierował w stronę wyjścia.
Chłodne powietrze owiało ich ciała, ciemna blondynka  uśmiechnęła się lekko i wsiadła do samochodu bruneta.
-Więc gdzie mieszkasz? – spytał się chłopak, wyjeżdżając z parkingu.
- Nie chcę jechać do mojej willi . Maria będzie na mnie wściekła. Ominęłam kolacje z Choel’em, nie byłam u fryzjera i kosmetyczki i bla bla bla.
- Czyli jedziemy do mnie?- spytał się szatyn z łobuzerskim uśmiechem. Dziewczyna jedynie kiwnęła głową i dotknęła ręką uda chłopaka nie daleko od jego kolegi. Brązowooki spiął się i zacisnął mocniej ręce na kierownicy. Natomiast blondynka, jakby nigdy nic sunęła ręką coraz bliżej jego krocza. Szatyn starał się zatrzymać jęki które chciały wydostać się z jego ust, nerwowo poprawił się na siedzeniu. Jednak tak czy owak jego koleżka coraz bardziej stawał. Uratowało go dojechanie pod mały, dość zniszczony blok.  Szybko wysiadł z auta, a potem czekał na Sharon. Blondynka spokojnym krokiem, trochę chwiejnym wyszła z samochodu i kierowała się w stronę bruneta. On natomiast nie zważając już na nią zamknął jego cacko i pobiegł do mieszkania. Niebieskooka próbowała go dogonić, co trwało dość długo.

Dom chłopaka był ładnie urządzony, jednak ją to nie obchodziło. Szukała wzrokiem „swojego słoneczka”, co zajęło jej krócej niż dotarcie do budynku. Podeszła do niego kręcąc biodrami.  Szatyn nie wytrzymując napięcia podszedł do niej i pchnął ją brutalnie na ścianę, po czym zachłannie wbił się w jej usta. Przez pocałunek przekazywali sobie jak mocno tego pragnęli. W tamtym momencie łączyło ich tylko pożądanie. Brunet, zjechał rękoma na pupę blondynki. Ta rozumiejąc jego gest podskoczyła, a chłopak podniósł ją. Ich ciała były coraz bliżej, z wielką prędkością ocierali się o siebie.  Sharon zjechała pocałunkami na szyję chłopak robiąc mu małe malinki. W mieszkaniu można było usłyszeć jedynie ich przyśpieszone oddechy i głośne jęki.  Małymi kroczkami kierowali się na kanapę. 

Chłopak całował dekolt dziewczyny, wiedział, że nie może uprawiać z nią seksu. Jednak teraz nie potrafił się od niej oderwać.  Dziewczyna była bardzo seksowna i wiła się pod nim coraz jęcząc.  Co raz brutalnie ocierali się o siebie.  Blondynka miała zaraz dojść, co bardziej podniecało szatyna. Jednak nie chciał jej stracić, opinia dziewczyny nie polepszała niczego więc postanowił, że gdy on i ona dojdzie po prostu to skończy i pójdzie do pokoju. 
Gdy skończyli uprawiać suchy seks, brązowooki dał jej ostatni pocałunek i szepcząc „Dobranoc” poszedł do pokoju.  Ciemna blondynka była zmęczona więc ułożyła się wygodnie i szybko zasnęła.

Rano

Jasne promienie słońca przedostawały się przez zasłony w salonie. Głowa dziewczyny bolała niemiłosiernie. Wolno podniosła się na łokciach i rozejrzała się po domu. Nie pamiętała jak się tu znalazła i tym bardziej co tutaj robiło. Jedyne co miała w pamięci to to, że upijała smutki w Bar Center. Później była już tylko pustka.  Blondynka rozejrzała się po pomieszczeniu i powoli ( żeby nie przyswoić sobie większego bólu ) wstała z kanapy. Kierowała się w stronę kuchni którą widziała wcześniej kątem oka. Z salonu widziała jedynie lodówkę, ale tak czy owak nawet w tym stanie domyśliła się co to za pomieszczenie. Niebieskooka weszła do kuchni i pierwsze co zauważyła to nakryty już stół z dwoma talerzami. Nałożone były na nich pysznie wyglądające i pachnące naleśniki. Dopiero później zauważyła, że na jednym krześle siedzi jej „nieznajomy przyjaciel”.
-Hej – mruknęła po czym usiadła na krześle zabierając się za konsumowanie pożywienia. – Czy mógłbyś mi powiedzieć co tu robię?
- Nic wielkiego – zachichotał brunet. – Uratowałem Cię przed zapiciem się wódką czy cokolwiek to było.
- Dzięki – powiedziała dziewczyna z lekkim uśmiechem. Wtedy do głowy wpadł jej jeden pomysł. Nie wiedziała czy przypadkiem przez to nie wywali ją z domu, jednak miała straszny problem w myślach. Nie potrafiła znaleźć nowych nazw dla owego chłopaka. – Mmm, przyjacielu?
- Tak? – powiedział chłopak jedząc swojego naleśnika.
-Jak masz na imię? – spytała się blondynka, dłubiąc widelcem w jedzeniu. Nastała kilku sekundowa cisza. Dziewczyna nie wiedziała co się teraz stanie. Czy dostanie odpowiedź, czy może zostanie wywalona na zbity pysk? W jej głowie postawały co raz nowe scenariusze, a cisza robiła się coraz bardziej niezręczna. Przerwał ją cichy kaszel.
-Jason – mruknął.
- Ładnie imię – zaśmiała się perliście blondynka wstając od stołu wraz z talerzem. Odstawiła go do zlewu i podeszła do Jason’a. Mocno go przytuliła i powiedziała :
- Dziękuje, że mi powiedziałeś. W Twoim przypadku to dużo dla mnie znaczy.
Chłopak jedynie mruknął coś pod nosem, a niebieskooka poszła do holu. Nałożyła na siebie cienką kurtkę, a później włożyła buty.  Pożegnała się jeszcze z Jason’em i wyszła z mieszkania. Tanecznym krokiem wyszła z klatki i z wielkim uśmiech na twarzy kierowała się w stronę piekła. Nie obchodziło ją w tym momencie, że jej matka będzie się na nią drzeć. Nie obchodziło ją także to, że zapewne dostanie jakąś karę z „katalogu” ojca. W tym momencie cieszyła się, że dowiedziała się jak ( dotychczas ) najważniejsza dla niej osoba ma na imię. I na razie wolałaby żeby ten dzień skończył się na tak wspaniałym wydarzeniu, wiedziała jednak, że to dopiero początek.



Przepraszam, że rozdział jest krótki. I to bardzo, jednak były święta ( które przy okazji mam nadzieje, że wspaniale spędziliście ;* ) i nie miałam za bardzo czasu napisać rozdział. Jeździłam do dziadków i musiałam sprzątać z mamą cały dom.  Pisałam ten rozdział dzisiaj i na tym momencie skończyłam bo nie chciałam was zawieźć jak to było na pierwszym blogu. Postarałam się o moment z Jason’em i Sharon. Ogólnie cały ten rozdział jest tylko z nimi więc to coś w stylu wynagrodzenia za to że jest taki krótki. Sprawdzać błędów nie sprawdzałam za co przepraszam jednak  nie będę później na internecię i nie mogłam bym go dodać. Dziękuje za komentarze i do zobaczenia

2 komentarze: