-Co ty tu robisz, kurwa?!
-Emm, ja
przechodziłam obok twojego pokoju i… - wyjąkała dziewczyna – walnęłam się o
stół!
-To dlaczego
kurwa jesteś w moim pokoju?!– zapytała się brunetka patrząc na siostrę jak na
idiotkę.
- No bo się
przewróciłam – wyjąkała dziewczyna, szybko wstając z podłogi.
- Okeeej, w
takim razie spadaj do swojego pokoju plastiku – warknęła Kaltain i z trzaskiem
zamknęła drzwi. Sharon wypuściła powietrze z ust i pobiegła do swojego pokoju.
Postanowiła jak najszybciej wyrwać się z domu żeby nie spotkać brunetki.
Podeszła do ogromnej garderoby i wybrała białe shorty, czarną bluzkę na
ramiączkach i biało-czarne conversy. Z ubraniami pobiegła do łazienki, gdzie
szybko się przebrała i popsikała perfumami. Gotowa wzięła telefon i wyszła z
domu.
Powolnym
krokiem szła do parku. Przechodziła obok śpieszących się ludzi i dzieci
wracających ze szkoły. Rozglądała się dookoła i nawet nie zauważyła kiedy
dotarła na miejsce. Usiadła na pierwszej lepszej ławce i zaczęła rozmyślać. To
o tajemniczym koledze, a to o szkole. Ogólnie o całym jej popieprzonym życiu.
Kiedy nastała pora obiadu jak na
zawołanie zaczęło burczeć w brzuchu blondynki.
Dziewczyna zachichotała z samej siebie i ruszyła do baru obok.
Ciemna
blondynka usiadła przy pustym stoliku. Wzięła do ręki kartę dań i przeskanowała
ją wzrokiem. Kilka minut później do jej stolika podeszła ruda kelnerka.
- W czym
mogę pomóc? – spytała się młoda kobieta patrząc na chłopaków kilka stoików dalej.
-Poproszę
hamburgera z frytkami i colą– uśmiechnęła się Sharon. Jednak ruda dziewczyna
zignorowała to zamówienie i skierowała się do chłopaków. Dziewczyna nie
wiedziała co zrobić w tej sytuacji. Jedyne co przyszło jej do głowy to krótkie
zdanie:
- Ej suko
może tak najpierw zapiszesz moje zamówienie, a dopiero później pójdziesz im
obciągać w koncie co? – blondynka stała oparta o stół ze złowrogim spojrzeniem
wbitym w plecy rudej dziewczyny. Każdy w tym momencie patrzył na niebieskooką,
która nie zwracała na to w ogóle uwagi. Kelnerka szybko podeszła do dziewczyny i
zapisała zamówienia ( które nawiasem, musiała znowu powiedzieć ) po czym
pobiegła do kolejnego pomieszczenia.
Spokojna Sharon
usiadła na siedzenie i czekała na zamówienie. Przyniósł je przystojny kelner,
ale ona nawet na niego nie spojrzała. Powoli zjadła jedzenie, po czym zapłaciła
i wyszła.
***
Blondynka
cichutko otworzyła drzwi od willi. Może
nie było późno, ale Russo nie chciała spotkać swojej rodziny. Wolała pójść do
pokoju i położyć się spać. Jednak jak zawsze coś musiało pokrzyżować jej plany.
Tym razem był to dzwoniący telefon.
- Sharon Brooklyn Russo, do salonu! – po domu
rozniósł się stanowczy głos ojca blondynki.
- Hej tatusiu,
hej mamo- powiedziała dziewczyna siadając obok swojej rodzicielki na kanapie.
- Chcieliśmy
pogadać z tobą o balu. Zostało mało czasu, a ty jeszcze nie masz sukienki, ani
nie obgadałaś spraw z Choel’em! – wykrzyknęła Maria uderzając ręką o kolano.
- Tak wiem
mamo – sapnęła blondynka wywracając oczami. Ojciec dziewczyny przyglądał się
całej sytuacji, wiedział jak ważny jest dla jego żony ten bal. Dzięki niemu
mogli zdobyć dwa razy więcej pieniędzy. Musieli tylko zrobić coś żeby ich córka
wyglądała jak księżniczka.
- Właśnie,
że nie wiesz! Czy ty rozumiesz że całe te przygotowania potrwają góra trzy
tygodnie?! Czasu jest mało, a my jeszcze nie zaczęliśmy! – oburzyła się matka
patrząc na córkę poważnym spojrzeniem.
- Dlatego
Brooklyn postanowiliśmy zrobić ci plan, co kiedy zrobić. Na pewno sobie
poradzisz – powiedział mężczyzna używając drugiego imienia blondynki.
- Plan? –
spytała dziewczyna z szeroko otwartymi oczami.
- Tak i
wcielisz go życia od jutra, kochanie – powiedziała Maria wstając z kanapy. – I
masz sobie poradzić Sharon Brooklyn Russo. Chyba wiesz co może cię spotkać jeśli ci się nie
uda? – mruknęła jeszcze kobieta i nie czekając na odpowiedź córki wraz z mężem skierowali się do swojego pokoju.
Niebieskooka
siedziała jeszcze chwile nieruchomo. Żeby się otrząsnąć potrząsnęła głową i
skierowała się do swojego pokoju. Kiedy już się w nim znalazła, położyła się na
łóżku, a Morfeusz szybko zabrał ją do krainy snów.
Ciepłe
promienie słoneczne, przedarły się przez zasłony okien tym samym świecąc prosto
na twarz blondynki. Dziewczyna otworzyła
oczy i powoli zaczęła przyzwyczajać się do światła. Usiadła prosto na łóżku, po
czym delikatnie z niego zeszła . Skierowała się w stronę wielkiej garderoby.
Wybrała z niej sukienkę w kwiatki do kolan i pasujące do tego szpilki.
Uśmiechnięta poszła do łazienki gdzie wykonała wszystkie poranne czynności.
Gotowa wyszła z pomieszczenie i poszła do kuchni. Czekało już tam na nią ciepłe
śniadanie i plan balu. Nie zwracając
uwagi na kartkę papieru zaczęła jeść. Delektowała się smakiem, a kiedy
skończyła włożyła naczynia do zmywarki. Spoglądnęła kątem oka na plan. Troszeczkę zaciekawiona co takiego mogliby
napisać tam jej rodzice wzięła kartę do ręki.
PLAN :
Dzisiejsze zadanie:
1. O godzinie 16:30 pójdź do fryzjera. Usiądź
na pierwszym siedzeniu. Podejdzie do Ciebie brązowo włosa kobieta po
trzydziestce. Nie będziesz musiała mówić jej co ma zrobić gdyż jej to
powiedzieliśmy. Nie martw się, wszystko zostało opłacone.
2. Jesteś umówiona na 17:50 do kosmetyczki.
Ma za zadanie „odnowić Ci cerę” jak to mówi twoja matka. Będziesz musiała
donieść jej pięć złoty, nam nie za bardzo chciało się je dawać.
3. O 19:00 idziesz na kolacje do rodziców
Choel’a omówić sprawy balu. Prosimy Cię nałóż zestaw, który Ci przygotowaliśmy.
Przyniesie go Pani Terrie. Umaluj się i nie zepsuj fryzury!
4. Kiedy kolacja się skończy masz wrócić
prosto do domu.
Kartki będą się pojawiały codziennie nie
musisz się o to martwić kochanie. Większość rzeczy będzie opłacone jeśli będzie
taka potrzeba.
PS Nie będzie nas dzisiaj wieczorem. Kaltain
będzie u znajomych. Nie rób żadnej imprezy i nie wychodź z domu. Miłego dnia.
Buziaki
Rodzice :*
Blondynka
podtrzymywała się stołu, jej oczy prawie nie wyszły na wierzch z szoku. Buzia
leciutko się otworzyła. Ogólnie mogła
przeżyć wizytę u fryzjerki i kosmetyczki. Nawet to że musiała by dopłacić te
pięć złoty ( co dla niej było dosłownym absurdem, że nie mogli zrobić tego sami
). Jednak kolacja u Choel’a przekroczyła wszelkie granice. Sharon nienawidziła
tego chłopaka z całego serca. Gdyby nie to że jej rodziciele pracują z jego
rodzicami nigdy by go nie poznała i tak naprawdę byłaby z tego ogromnie
zadowolona. Choel był dla niej ogromnym dupkiem, a teraz okazuję się, że
właśnie dzisiaj musi spotkać się z jego rodzicami na kolacji. Cały dzisiejszy
dzień był dla niej wyzwaniem. I
wiedziała, że musi go wygrać.
***
Pewnym krokiem
szła przez korytarz, sukienka dziewczyny podskakiwała, a promienie słoneczne
oświetlały jej twarz. Wyglądała jak anioł.
Jednak ktoś kto widział ją codziennie wiedział, że pod tą twarzą anioła
kryje się demon. Było już kilka minut po
dzwonku, a dziewczyna w ogóle się nie śpieszyła. Cisza była w tamtym momencie
muzyką dla jej uszu, ale zawsze musiało się coś stać. Usłyszała za sobą kroki,
spodziewała się już kogo mogą one być.
Leniwe odwróciła się w stronę postaci za nią i prawie i krzyknęłaby z
przerażenia. Stał za nią Eric, jego dotąd zielone oczy z iskierkami szczęście
były całkowicie puste. Na dodatek miał wory pod oczami i był cholernie blady.
Zbliżał się do niej. Sharon stała tam na
środku korytarza sparaliżowana strachem.
-Ignorowałaś
mnie Brooklyn – szepnął Eric.
- Nie skądże
– powiedziała blondynka machając głową na boki.
-
Kłamczucha? Niefajnie chyba będzie trzeba coś z tym zrobić – powiedział chłopak
z szatańskim uśmiechem. Złapał ją za nadgarstek i pociągnął w stronę męskiej
toalety. Dziewczyna próbowała się wyrwać lecz bez skutku. Po jej policzkach spływały
słone łzy. Makijaż mieszał się z nimi i
spływał, kapiąc na sukienkę.
-Eric,
pr-pro-proszę Cię, zostaw mnie w spokoju – wyszlochała dziewczyna starając się
wyrwać z silnego uścisku.
Chłopak
gwałtownie się zatrzymał, przez co Sharon wpadła na jego plecy prawie się nie
wywracając. Odwrócił się do dziewczyny i
mocno zamachnął uderzając ją w twarz.
-Posłuchaj
mnie suko! Masz szczęście, że kurwa za chwilę będzie dzwonek ale zapamiętaj
sobie. Znajdę cię i wyrżnę tak mocno, że kurwa chodzić przez miesiące nie
będziesz mogła! I nie będzie mnie wtedy obchodzić czy będziesz chciała czy nie!
– popchnął Sharon na szafki po czym, rozglądnął się i odszedł w swoją
stronę. Niebieskooka szybko podniosła
się z podłogi i pobiegła do swojego idealnego samochodu. W tym momencie mógł
jej pomóc tylko nieznajomy z którym spotykała się co niedziele. Jednak nie
miała nawet do niego numeru telefonu więc zostało jej jedynie pojechanie do Bar
Center. Wsiadła do swojego autka,
odpaliła go i kierowała się w stronę starego budynku. Jechała 180 km/h. Nie
interesowało ją czy łamie przepisy. Ona
chciała się tylko napić. Gdy była na miejscu, wyszła z samochodu, zablokowała go
po czym skierowała się do baru.
***
Blondynka
siedziała na krześle barowym. Co raz zamawiała nową kolejkę czystej wódki.
Skołtunione włosy spięła w kucyk. Nie przejmowała się tym, że każdy w
pomieszczeniu dziwnie się na nią patrzy. Z opuchniętych oczu cały czas wylewały
się strumienie łez. Barman podający jej
alkohol patrzył na nią ze współczuciem, a kilku chłopaków z tyłu było
zainteresowanych tym co robi tu
dziewczyna. Od innych klientów dowiedzieli się, że jest już tam około godzinę.
Przez drewniane drzwi wszedł
szatyn o karmelowych tęczówkach. Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając
wzrokiem własnych kumpli. Zobaczył ich przy stoliku na tyłach. Ich wzrok
skierowany był w stronę baru. Chłopak ze zmarszczonymi brwiami spojrzał w tamtą stronę. Spostrzegł tam
kruchą blondynkę. Gdzieś już ją kojarzył. Podszedł bliżej dziewczyny, usiadł obok niej, a kiedy ta spojrzała w jego stronę. Brunet
znieruchomiał.
-Sharon?
czekam na kolejny, a przy okazji zapraszam do mnie my-damn-dreams.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKocham twojej opowiadanie ! Czekam na kolejny ♥️
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam nn xx
OdpowiedzUsuńcudne !!!!! MUSISZ DODAWAĆ CZĘŚCIEJ BO ZWARIUJE!!!
OdpowiedzUsuń