środa, 16 kwietnia 2014

Chapter 2

-Co ty tu robisz, kurwa?!
-Emm, ja przechodziłam obok twojego pokoju i… - wyjąkała dziewczyna – walnęłam się o stół!
-To dlaczego kurwa jesteś w moim pokoju?!– zapytała się brunetka patrząc na siostrę jak na idiotkę.
- No bo się przewróciłam – wyjąkała dziewczyna, szybko wstając z podłogi.
- Okeeej, w takim razie spadaj do swojego pokoju plastiku – warknęła Kaltain i z trzaskiem zamknęła drzwi. Sharon wypuściła powietrze z ust i pobiegła do swojego pokoju. Postanowiła jak najszybciej wyrwać się z domu żeby nie spotkać brunetki. Podeszła do ogromnej garderoby i wybrała białe shorty, czarną bluzkę na ramiączkach i biało-czarne conversy. Z ubraniami pobiegła do łazienki, gdzie szybko się przebrała i popsikała perfumami. Gotowa wzięła telefon i wyszła z domu.
Powolnym krokiem szła do parku. Przechodziła obok śpieszących się ludzi i dzieci wracających ze szkoły. Rozglądała się dookoła i nawet nie zauważyła kiedy dotarła na miejsce. Usiadła na pierwszej lepszej ławce i zaczęła rozmyślać. To o tajemniczym koledze, a to o szkole. Ogólnie o całym jej popieprzonym życiu. Kiedy nastała pora obiadu  jak na zawołanie zaczęło burczeć w brzuchu  blondynki. Dziewczyna zachichotała z samej siebie i ruszyła do baru obok.
Ciemna blondynka usiadła przy pustym stoliku. Wzięła do ręki kartę dań i przeskanowała ją wzrokiem. Kilka minut później do jej stolika podeszła ruda kelnerka.
- W czym mogę pomóc? – spytała się młoda kobieta  patrząc na chłopaków kilka stoików dalej.
-Poproszę hamburgera z frytkami i colą– uśmiechnęła się Sharon. Jednak ruda dziewczyna zignorowała to zamówienie i skierowała się do chłopaków. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić w tej sytuacji. Jedyne co przyszło jej do głowy to krótkie zdanie:
- Ej suko może tak najpierw zapiszesz moje zamówienie, a dopiero później pójdziesz im obciągać w koncie co? – blondynka stała oparta o stół ze złowrogim spojrzeniem wbitym w plecy rudej dziewczyny. Każdy w tym momencie patrzył na niebieskooką, która nie zwracała na to w ogóle uwagi. Kelnerka szybko podeszła do dziewczyny i zapisała zamówienia ( które nawiasem, musiała znowu powiedzieć ) po czym pobiegła do kolejnego pomieszczenia.
Spokojna Sharon usiadła na siedzenie i czekała na zamówienie. Przyniósł je przystojny kelner, ale ona nawet na niego nie spojrzała. Powoli zjadła jedzenie, po czym zapłaciła i wyszła.  
***
Blondynka cichutko otworzyła drzwi od willi.  Może nie było późno, ale Russo nie chciała spotkać swojej rodziny. Wolała pójść do pokoju i położyć się spać. Jednak jak zawsze coś musiało pokrzyżować jej plany. Tym razem był to dzwoniący telefon.
 - Sharon Brooklyn Russo, do salonu! – po domu rozniósł się stanowczy głos ojca blondynki. 
- Hej tatusiu, hej mamo- powiedziała dziewczyna siadając obok swojej rodzicielki na kanapie.
- Chcieliśmy pogadać z tobą o balu. Zostało mało czasu, a ty jeszcze nie masz sukienki, ani nie obgadałaś spraw z Choel’em! – wykrzyknęła Maria uderzając ręką o kolano.
- Tak wiem mamo – sapnęła blondynka wywracając oczami. Ojciec dziewczyny przyglądał się całej sytuacji, wiedział jak ważny jest dla jego żony ten bal. Dzięki niemu mogli zdobyć dwa razy więcej pieniędzy. Musieli tylko zrobić coś żeby ich córka wyglądała jak księżniczka.
- Właśnie, że nie wiesz! Czy ty rozumiesz że całe te przygotowania potrwają góra trzy tygodnie?! Czasu jest mało, a my jeszcze nie zaczęliśmy! – oburzyła się matka patrząc na córkę poważnym spojrzeniem.
- Dlatego Brooklyn postanowiliśmy zrobić ci plan, co kiedy zrobić. Na pewno sobie poradzisz – powiedział mężczyzna używając drugiego imienia blondynki.
- Plan? – spytała dziewczyna z szeroko otwartymi oczami.
- Tak i wcielisz go życia od jutra, kochanie – powiedziała Maria wstając z kanapy. – I masz sobie poradzić Sharon Brooklyn Russo. Chyba  wiesz co może cię spotkać jeśli ci się nie uda? – mruknęła jeszcze kobieta i nie czekając na odpowiedź córki  wraz z mężem skierowali się do swojego pokoju.
Niebieskooka siedziała jeszcze chwile nieruchomo. Żeby się otrząsnąć potrząsnęła głową i skierowała się do swojego pokoju. Kiedy już się w nim znalazła, położyła się na łóżku, a Morfeusz szybko zabrał ją do krainy snów.

Ciepłe promienie słoneczne, przedarły się przez zasłony okien tym samym świecąc prosto na twarz blondynki.  Dziewczyna otworzyła oczy i powoli zaczęła przyzwyczajać się do światła. Usiadła prosto na łóżku, po czym delikatnie z niego zeszła . Skierowała się w stronę wielkiej garderoby. Wybrała z niej sukienkę w kwiatki do kolan i pasujące do tego szpilki. Uśmiechnięta poszła do łazienki gdzie wykonała wszystkie poranne czynności. Gotowa wyszła z pomieszczenie i poszła do kuchni. Czekało już tam na nią ciepłe śniadanie i plan balu.  Nie zwracając uwagi na kartkę papieru zaczęła jeść. Delektowała się smakiem, a kiedy skończyła włożyła naczynia do zmywarki. Spoglądnęła kątem oka na plan.  Troszeczkę zaciekawiona co takiego mogliby napisać tam jej rodzice wzięła kartę do ręki.

PLAN :
Dzisiejsze zadanie:
1. O godzinie 16:30 pójdź do fryzjera. Usiądź na pierwszym siedzeniu. Podejdzie do Ciebie brązowo włosa kobieta po trzydziestce. Nie będziesz musiała mówić jej co ma zrobić gdyż jej to powiedzieliśmy. Nie martw się, wszystko zostało opłacone.

2. Jesteś umówiona na 17:50 do kosmetyczki. Ma za zadanie „odnowić Ci cerę” jak to mówi twoja matka. Będziesz musiała donieść jej pięć złoty, nam nie za bardzo chciało się je dawać.

3. O 19:00 idziesz na kolacje do rodziców Choel’a omówić sprawy balu. Prosimy Cię nałóż zestaw, który Ci przygotowaliśmy. Przyniesie go Pani Terrie. Umaluj się i nie zepsuj fryzury!

4. Kiedy kolacja się skończy masz wrócić prosto do domu.

Kartki będą się pojawiały codziennie nie musisz się o to martwić kochanie. Większość rzeczy będzie opłacone jeśli będzie taka potrzeba.

PS Nie będzie nas dzisiaj wieczorem. Kaltain będzie u znajomych. Nie rób żadnej imprezy i nie wychodź z domu. Miłego dnia.
Buziaki Rodzice :*

Blondynka podtrzymywała się stołu, jej oczy prawie nie wyszły na wierzch z szoku. Buzia leciutko się otworzyła.  Ogólnie mogła przeżyć wizytę u fryzjerki i kosmetyczki. Nawet to że musiała by dopłacić te pięć złoty ( co dla niej było dosłownym absurdem, że nie mogli zrobić tego sami ). Jednak kolacja u Choel’a przekroczyła wszelkie granice. Sharon nienawidziła tego chłopaka z całego serca. Gdyby nie to że jej rodziciele pracują z jego rodzicami nigdy by go nie poznała i tak naprawdę byłaby z tego ogromnie zadowolona. Choel był dla niej ogromnym dupkiem, a teraz okazuję się, że właśnie dzisiaj musi spotkać się z jego rodzicami na kolacji. Cały dzisiejszy dzień był dla niej wyzwaniem.  I wiedziała, że musi go wygrać.

***

Pewnym krokiem szła przez korytarz, sukienka dziewczyny podskakiwała, a promienie słoneczne oświetlały jej twarz. Wyglądała jak anioł.  Jednak ktoś kto widział ją codziennie wiedział, że pod tą twarzą anioła kryje się demon.  Było już kilka minut po dzwonku, a dziewczyna w ogóle się nie śpieszyła. Cisza była w tamtym momencie muzyką dla jej uszu, ale zawsze musiało się coś stać. Usłyszała za sobą kroki, spodziewała się już kogo mogą one być.  Leniwe odwróciła się w stronę postaci za nią i prawie i krzyknęłaby z przerażenia. Stał za nią Eric, jego dotąd zielone oczy z iskierkami szczęście były całkowicie puste. Na dodatek miał wory pod oczami i był cholernie blady. Zbliżał się do niej. Sharon stała tam  na środku korytarza sparaliżowana strachem.
-Ignorowałaś mnie Brooklyn – szepnął Eric.
- Nie skądże – powiedziała blondynka machając głową na boki.
- Kłamczucha? Niefajnie chyba będzie trzeba coś z tym zrobić – powiedział chłopak z szatańskim uśmiechem. Złapał ją za nadgarstek i pociągnął w stronę męskiej toalety. Dziewczyna próbowała się wyrwać lecz bez skutku. Po jej policzkach spływały słone łzy. Makijaż mieszał się z nimi  i spływał, kapiąc na sukienkę.
-Eric, pr-pro-proszę Cię, zostaw mnie w spokoju – wyszlochała dziewczyna starając się wyrwać z silnego uścisku.
Chłopak gwałtownie się zatrzymał, przez co Sharon wpadła na jego plecy prawie się nie wywracając.  Odwrócił się do dziewczyny i mocno zamachnął uderzając ją w twarz. 
-Posłuchaj mnie suko! Masz szczęście, że kurwa za chwilę będzie dzwonek ale zapamiętaj sobie. Znajdę cię i wyrżnę tak mocno, że kurwa chodzić przez miesiące nie będziesz mogła! I nie będzie mnie wtedy obchodzić czy będziesz chciała czy nie! – popchnął Sharon na szafki po czym, rozglądnął się i odszedł w swoją stronę.  Niebieskooka szybko podniosła się z podłogi i pobiegła do swojego idealnego samochodu. W tym momencie mógł jej pomóc tylko nieznajomy z którym spotykała się co niedziele. Jednak nie miała nawet do niego numeru telefonu więc zostało jej jedynie pojechanie do Bar Center.  Wsiadła do swojego autka, odpaliła go i kierowała się w stronę starego budynku. Jechała 180 km/h. Nie interesowało ją czy łamie przepisy.  Ona chciała się tylko napić. Gdy była na miejscu, wyszła z samochodu, zablokowała go po czym skierowała się do baru.  

***

Blondynka siedziała na krześle barowym. Co raz zamawiała nową kolejkę czystej wódki. Skołtunione włosy spięła w kucyk. Nie przejmowała się tym, że każdy w pomieszczeniu dziwnie się na nią patrzy. Z opuchniętych oczu cały czas wylewały się strumienie łez.  Barman podający jej alkohol patrzył na nią ze współczuciem, a kilku chłopaków z tyłu  było  zainteresowanych  tym co robi tu dziewczyna. Od innych klientów dowiedzieli się, że jest już tam około godzinę.


 Przez drewniane drzwi wszedł szatyn o karmelowych tęczówkach. Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając wzrokiem własnych kumpli. Zobaczył ich przy stoliku na tyłach. Ich wzrok skierowany był w stronę baru. Chłopak ze zmarszczonymi brwiami  spojrzał w tamtą stronę. Spostrzegł tam kruchą blondynkę. Gdzieś już ją kojarzył. Podszedł bliżej dziewczyny,  usiadł obok niej, a kiedy ta  spojrzała w jego stronę. Brunet znieruchomiał.

-Sharon? 

4 komentarze:

  1. czekam na kolejny, a przy okazji zapraszam do mnie my-damn-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham twojej opowiadanie ! Czekam na kolejny ♥️

    OdpowiedzUsuń
  3. cudne !!!!! MUSISZ DODAWAĆ CZĘŚCIEJ BO ZWARIUJE!!!

    OdpowiedzUsuń